niedziela, 12 kwietnia 2015

Moc buraka!

Dzień dobry!:) Nawet bardzo dobry, bo w końcu doczekaliśmy się wszyscy wiosny! Kurtki zimowe poszły głęboko do szafy, za to w ogrodzie znalazło się miejsce na koce i grilla. Gdy świeci słońce, świat wygląda zupełnie inaczej. Ludzie stają się inni, uśmiechają się do siebie, tak po prostu. Oczywiście niedługo przywykną do takiej pogody i im przejdzie;) Ale póki co warto ładować się tą energią - i od słońca, i od ludzi!


Dzisiejszy post powstaje, aby przekonać niedowiarków, że soki i smoothie ze świeżych warzyw i owoców są mega zdrowe i mogą być też całkiem smaczne. Skoro czuć za oknem wiosnę, wydaje mi się, że łatwiej jest się skusić na takie świeże specyfiki. Moja dzisiejsza propozycja to burak (z pozdrowieniami dla Magdy i Bartka!:)). Przyznam, że jest to warzywo, z którym długo nie miałam do czynienia osobiście. Barszczyk lub buraczki do obiadu przygotowane przez babcię lub mamę - miodzio! Ale sama nie zabierałam się za żadne przetwory i dania, głównie ze względu na fakt, iż w domu jestem jedyną osobą, która w ogóle to warzywo lubi. Od czasu do czasu jednak jakiś buraczek w domu zagości. Czemu? Bo jest TAKI zdrowy, TAKI tani i ma TAKI piękny kolor :) O cenie i kolorze rozpisywać się nie będę, natomiast co do jego zdrowotnych właściwości - oto na szybko słów kilka:

BURAK CZERWONY

  • zawiera ogromne ilości minerałów i witamin (kwas foliowy, karoten, wapń, magnez, sód, potas, żelazo, mangan, kobalt, a nawet rubid i cez, które prawdopodobnie odpowiadają za jego właściwości antynowotworowe; witamina C, witaminy z grupy B),
  • kobalt pozwala organizmowi syntetyzować witaminę B12, która wraz z kwasem foliowym jest niezbędnym składnikiem w procesie tworzenia czerwonych krwinek - zapobiega i leczy niedokrwistość,
  • kwas foliowy dodatkowo wpływa na nasze lepsze samopoczucie, spokojny sen, a także zapobiega matowieniu i siwieniu włosów oraz łamaniu paznokci:)
  • surowy sok z buraków oczyszcza krew i pomaga w wydzielaniu toksyn i kwasu moczowego z organizmu,
  • zawiera dość dużo błonnika (2,8/100g), a więc reguluje pracę naszego układu pokarmowego, pomaga usuwać gnijące jedzonko z naszego przewodu pokarmowego, a jak to się mówi: w jelitach wszystko się zaczyna, więc warto zachować je czyste i zdrowe:)
  • jest zasadotwórczy, utrzymuje więc równowagę kwasowo-zasadową w naszym żołądku i pozwala uniknąć np. zgagi (to wiadomość dla tych, co lubią wypić kawę lub wino, jedzą dużo mięsa, słodyczy, ostrych potraw i innych produktów, które powodują u nich zgagę - u mnie np. jest to sok pomarańczowy)
  • ciekawostka dla sportowców - burak wzmacnia sprężystość naszych mięśni!
  • obniża ciśnienie - dobra wiadomość dla wysokociśnieniowców, gorsza dla mnie;)


Przekonałam Was, że burak jest spoko? Oczywiście należy pamiętać, że dobrych właściwości buraka jest niezliczona ilość, ale jak ze wszystkim - nie popadajmy w skrajności. Burak zawiera sporo cukru, przesadzanie z błonnikiem może doprowadzić do nieprzyjemnych wzdęć i gazów, warto więc wszystko to mieć na uwadze i dbać o urozmaiconą dietę :) 
Dalej jednak namawiam, aby czasem przemycić trochę buraka w swoich posiłkach. Jeśli bardzo nie lubicie jego smaku, polecam blender - to wspaniałe urządzenie pozwala na przemycanie różnych zdrowych, a nie zawsze smacznych rzeczy, do koktajli, kremów, smoothie - wystarczy wymieszać z tym, co się lubi i raczej nie powinno być problemu. Dla mnie sam surowy burak też nie jest kwintesencją smaku - jednak z dodatkiem jabłka, marchewki i imbiru okazał się całkiem smakowity:)



SMOOTHIE Z BURAKA

Składniki:
1 nieduży świeży burak
1 jabłko
1 marchewka
kawałek świeżego imbiru
2 łyżki kefiru
woda mineralna

I co dalej?
Obierasz, wrzucasz do blendera, rozcieńczasz wodą w zależności od oczekiwanej konsystencji, zajadasz ze smakiem!
Jeśli masz duże opory, co do smaku świeżego buraka, dodaj więcej jabłka i imbiru (może być ostro!), możesz też pokusić się o dodanie świeżego soku z pomarańczy. Pyyycha!



czwartek, 9 kwietnia 2015

Klucz do sukcesu?

Sport w dość przypadkowy sposób stał się największą pasją mojego życia. Zawsze byłam osobą aktywną i wysportowaną, jednak za dzieciaka nie angażowałam się w żadną konkretną dyscyplinę, a po prostu lubiłam ruch i wszystkiego próbowałam po trochu. Zaczynając liceum trafiłam po raz pierwszy na trening smoczych łodzi. Robię to do dziś, więc zliczyć można już 10 lat. Sport ten uwiódł mnie przede wszystkim ludźmi, których jest tam bardzo dużo, bo załoga na łodzi to 22 osoby, a na treningi tak naprawdę przychodziło często dużo więcej. Okazało się, że spotykanie się z grupą  kilka razy w tygodniu po to, aby realizować swoją pasję, trenować, a przy okazji miło towarzysko spędzić czas, jest świetnym pomysłem! Miewałam lepsze i gorsze momenty w całym okresie trenowania, zarówno psychiczne jak i fizyczne. Jednak nie zrezygnowałam do dziś, co pokazuje, jak bardzo to lubię:) Aktualnie prowadzę własny klub smoczych łodzi w Gdańsku, który świetnie się rozwija, zarówno sportowo, jak i organizacyjnie, co daje mi dużą satysfakcję. Moja drużyna to świetni ludzie, w dużej części bardzo mocno zaangażowani w trenowanie i zarażający swoim podejściem. Mam naprawdę ogromną przyjemność z trenowania z takimi osobami :)


Trenujemy cały rok. W sezonie zimowym, kiedy zbiorniki wodne pokryte są lodem, a wychodzi się na dwór tylko jak trzeba, pracujemy na siłowni. Mam możliwość uczestniczenia w zorganizowanych treningach 4 razy w tygodniu (3 treningi przygotowywane przez naszego trenera, 1 trening crossfit w boxie pod opieką trenera crossfitu) i tyle rzeczywiście pracuję, przerzucając ciężary na siłowni. Mam jednak w drużynie osoby, które znacznie więcej czasu poświęcają na treningi, za co je podziwiam i szanuję. Mam też osoby, które poświęcają dużo mniej tego czasu, ze względu na pracę czy studia - ale dla drużyny są one tak samo ważne:) Sezon zimowy 2014/2015 muszę uznać za wyjątkowo udany i na dodatek zupełnie przypadkowo. Przechodząc już różne etapy trenowania i mając do tego różne podejście, doszłam w końcu do myślenia "robię to dla siebie, nie dla drużyny, JA chcę mieć z tego fun". Sport drużynowy charakteryzuje się tym, że pracuje się dla drużyny i dla wspólnego sukcesu. Ja jednak wykonuję moją pracę dla drużyny też od drugiej strony, organizacyjnej, i czułam duże zmęczenie i dużą presję. Postanowiłam w tym sezonie nie skupiać się na drużynowym wyniku, nie napinać się na efekty, a po prostu trenować tak, jak lubię i wtedy, kiedy mam na to ochotę. Okazało się, że jest to klucz do sukcesu! Nie narzucając sobie wielkich celów i nie odczuwając tym samym presji osiągnęłam świetne wyniki i poprawiłam swoją sylwetkę. Nie namawiam nikogo do porzucania celów - bo są one bardzo istotne w treningu i pracy nad sobą. Ja te cele też miałam, tylko zupełnie inne niż zawsze, przewartościowane. Z celu "chcę być silna, trenuję mocno, aby z drużyną zdobyć mistrzostwo Polski" przeszłam do celu "chcę się dobrze czuć, trenuję tak, jak czuję, że jest dla mnie dobrze". I trenowałam bardzo mocno i czerpiąc z tego ogromną radość i energię. A wyniki, które przychodziły, cieszyły dużo bardziej, bo były odzwierciedleniem pracy, ale nie siedziały w mojej głowie jako zadanie do wykonania. Przerzucam więc kilogramy z radością, skupiona na własnym dobrym samopoczuciu i cieszę się z efektów patrząc w lustro :)
Idzie wiosna, promienie słońca podgrzewają atmosferę za oknem - zaczyna się więc kolejny etap w treningach mojej drużyny. Ale o tym następnym razem:) Pagaje w dłoń!

piątek, 23 maja 2014

Słonecznie i zdrowo!

W końcu nadszedł ten dzień - dzień WOLNY :) Tzn. wolny oficjalnie, bo w praktyce mam tyle do zrobienia, że szkoda gadać. Ale po paru ostatnich dniach, które nie należały do mało intensywnych i mało wymagających postanowiłam, że dziś się byczę, przynajmniej przez jakiś czas. Obudziło mnie słońce i śpiewające ptaszki, na dworze lato pełną parą - widać natura wspiera mnie dziś w moim relaksie i chwała jej za to! Dlatego pierwsze, co zrobiłam to pyszne śniadanko, do tego kocyk i sru do ogródka, poleżeć trochę w trawie, stokrotkach i promieniach słońca. A żeby było jeszcze bardziej zielono, zafundowałam sobie zielone smoothie na bazie mojego ukochanego szpinaku i kiwi... Marzenie, no zobaczcie sami:)

ZIELONE SMOOTHIE

Składniki na jedną porcję:
2 garści świeżego umytego szpinaku
1 kiwi
1/3 świeżego ogórka
1 łyżka miodu
odrobina wody

I co dalej?
Wszystkie składniki wrzuć do blendera i zmiksuj. Tadaam! Wody dodaj tyle, by konsystencja Ci odpowiadała. Możesz nie dodawać jej w ogóle, ale wtedy trzeba jeść łyżeczką :) Mi wygodniej pić, więc sobie troszkę rozcieńczam. W każdej wersji smakuje obłędnie, jest mega orzeźwiające dzięki ogórkowi, słodyczy dodaje miodek, a o wyrazistość smaku dba lekko kwaśne kiwi. Porcja witamin pochłonięta, a więc teraz życzę wszystkim smacznego i idę byczyć się dalej:)






czwartek, 27 lutego 2014

Pączki pączkami ale...

Do ilości pączków, które dziś zjadłam - nie przyznam się:) Za to w ramach Tłustego Czwartku postanowiłam wrzucić, na przekór wszystkim, przepis na zdrową, pyszną, lekką i zdecydowanie nie tuczącą sałatkę. W sam raz na przywrócenie organizmowi równowagi po ciężkim dniu pełnym pysznych, ale niestety bardzo tłustych pączków! 
Takie sałatki ostatnio jemy z J. często na kolacje, a szczególnie bardzo je lubimy w dni treningowe. Pożywne, pełne zdrowia i witamin oraz wszystkich niezbędnych składników odżywczych. Polecam wszystkim zamiast wieczornych kolacyjnych kanapek:)

SAŁATKA FIT Z KIEŁKAMI RZODKIEWKI

Czy wiesz że?
Kiełki można wyhodować z przeróżnych nasion, m.in. ze słonecznika, soi, fasoli, rzodkiewki, brokułów, rzeżuchy, a nawet kukurydzy czy pszenicy. Mają one niezliczone ilości cennych walorów, zarówno odżywczych, jak i zdrowotnych. Przede wszystkim są skoncentrowanym źródłem witamin i składników mineralnych, dostarczają aminokwasów oraz niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych. Zmiany w kiełkujących nasionach następują bardzo szybko, dzięki czemu zawartość ważnych dla naszego zdrowia składników wzrasta nawet kilkakrotnie w ciągu paru dni.  Najlepsze i najbardziej wartościowe pod względem odżywczym są kiełki spożywane na surowo.
Dzisiejsze kiełki, czyli kiełki rzodkiewki mają naprawdę wiele dobroczynnych właściwości. Zawierają witaminy A, C, B, E, H, wiele składników mineralnych, kwasy omega-3 i błonnik. Mają właściwości przeciwzapalne, odkażające, oczyszczające i moczopędne oraz hamują rozwój bakterii i drożdży. To po prostu skumulowana masa dobroci dla naszych organizmów w tak malutkiej postaci :)


Składniki:
sałata lodowa
kukurydza konserwowa
grillowany kurczak
kiełki rzodkiewki
jajka na twardo
przyprawy: czubryca czerwona, czosnek, pietruszka, papryka ostra, tymianek, bazylia
oliwa z oliwek


I co dalej?
Piersi z kurczaka dopraw ulubionymi ziołami (ja użyłam czerwonej czubrycy z Przypraw Świata) i upiecz na grillu. Sałatę obmyj i dzieląc liście na mniejsze kawałki połóż na dnie talerza. Pokrój jajka na ćwiartki i rozłóż na sałacie, pomiędzy nimi połóż kawałki grillowanego kurczaka. Posyp wszystko odrobiną kukurydzy z puszki i kiełkami z rzodkiewki. Przygotuj sos - do moździerza lub miseczki wsyp przyprawy - czosnek, pietruszkę, ostrą paprykę, tymianek i bazylię oraz mikro szczyptę soli;), dolej oliwę z oliwek i wygnieć porządnie, aby wydobyć smak przypraw. Ja użyłam tu przypraw suszonych, z torebek, jednak dużo bardziej nadałyby się świeże, więc jeśli macie takie w domu, to koniecznie ich użyjcie! Talerze pełne witaminek polej sosem i zabierz się za chrupanie:)
Jeśli chodzi o ilość składników, to jest tu dowolna, w zależności od wielkości porcji, jaką jesteś w stanie zmieścić (czyli od tego jak ciężki trening zrobiłeś;)). Smacznego!


niedziela, 16 lutego 2014

Tartaletki serowo-wiśniowe!

Kochani! Tyle czasu! Tyle się dzieje! Ale jestem, żyję i mam się całkiem dobrze:) Szczegółów mojej nieobecności opisywać nie będę, bo i po co. Grunt, że jestem i z przyjemnością wrócę "do garów", aby szykować mnóstwo kulinarnych przysmaków. Dawno nie miałam okazji pobuszować dłużej w kuchni, ostatnio mój jadłospis wyglądał dosyć ubogo. Ale koniec z tym:)

Dziś prezentuję Wam przepyszne wiśniowe tartaletki z twarogiem. Właśnie zauważyłam, że to mój pierwszy przepis na tartę na tym blogu. To ciekawe, bo tarty i quiche to jedne z dań, które uwielbiam i bardzo chętnie przyrządzam, na milion różnych sposobów. W takim razie jest mi bardzo miło mi, że pierwszym przepisem na tartaletki, jakim się dzielę z Wami, jest ten - bo wyszły WY-ŚMIE-NI-CIE :)


TARTALETKI Z SEREM I WIŚNIAMI


Składniki (na 6-8 porcji):

kruche ciasto:
3 żółtka
1,5 szklanki mąki
1 łyżka cukru
pół kostki masła (margaryny do pieczenia)
łyżeczka proszku do pieczenia
aromat migdałowy
ew. mleko

wierzch:
kostka twarogu półtłustego
galaretka wiśniowa (pół opakowania)
wiśnie mrożone
czubata łyżeczka cukru pudru
kruche bezy


Ciasto kruche ugnieść - ja wrzucam wszystkie składniki do michy i zaczynam ugniatać, aż się połączą. Jeśli jest zbyt suche/kruche/sypkie (wszystko zależy od wielkości jajek), dodaję łyżkę mleka i dalej ugniatam. Mleko dolewam póki konsystencja ciasta nie będzie odpowiednia, czyli aż wszystkie składniki ładnie się nie połączą, a ciasto będzie kruche, ale wilgotne.Oblepiam ciastem foremki do tartaletek - można też zrobić po prostu jedną dużą tartę - taka porcja ciasta powinna wystarczyć, choć na pewno wyjdzie cieńsze niż w przypadku małych tart. Gotowe formy z ciastem nakłuwam widelcem i wstawiam do piekarnika, piekę w 180 stopniach, aż się zarumienią, czyli około 15-20 minut.

Galaretkę rozrabiam w 1/2 porcji wody (na całą galaretkę 0,5l, więc na połowę 0,25l). Ja do twarogu wygorzystałam tylko połowę przygotowanej galaretki (stąd w składnikach pół opakowania), resztę zużyłam na przygotowanie pysznego wiśniowego biszkopta z galaretkowymi sercami (którym na pewno niebawem się pochwalę:)). Ostudzoną galaretkę miksuję z twarogiem, dodaję cukier puder. Nie miksuję zbyt długo, a jedynie by wszystkie składniki się wymieszały. Nie chcę uzyskać gładkiej twarogowej masy, tylko taką lekko zgrudkowaną, jak prawdziwy twaróg. Gotowy wiśniowy twarożek rozkładam na upieczone tarty, a na wierzchu układam odmrożone wiśnie. Wstawiam do lodówki na min. godzinę, aby twaróg z galaretką stężał.


Ja się pewnie domyślacie proponowane tartaletki nie są zbyt słodkie - celowo masę twarogową słodziłam jedynie łyżeczką cukru, aby czuć było delikatną kwaśność twarogu, a do tego ten intensywny smak wiśni. Żeby dosłodzić trochę cały deser proponuję przyozdobić go pokruszonymi bezami:)

SMACZNEGO!:)